Siedział tak na kanapie, ze szklanką whisky, z rozłożonymi rękoma na oparciach i przyglądał się zupelnie beznamiętnym wzrokiem, jak dziewczyna lezy na podłodze, a raczej się z niej powoli zbiera. Toczyła się w nim pewnie walka - tego złego charliego, który pewnie miał w dupie co się stanie z dziewczyną i czy będzie na niego złą, czy się obrazi czy nie, i tego, który jak zobaczył jej łzy, i gdy doszło do neigo to co zrobił, sam chciał usiąść i płakać nad tym jak ją skrzywdził. Z jednej strony chciał jej uchylić nieba, a z drugiej chciał żeby już sobie poszła. Gdy wstała i zniknęła w jego korytarzu, pierdolnął tą szklanką o ziemię i wstał za nią. Zobaczył ją jak w popłochu zbierała swoje rzeczy - maggie, przepraszam. nie wiem co we mnie wstąpiło - powiedział, myśląc, że to wystarczy. Czuł się niesamowicie głupio, już teraz - wybacz mi, kurwa, prosze - dodał rozpaczliwie nie zbliżając się do niej o krok. Sam pewnie po całym wieczorze wyglądał jak wrak człowieka.