gdzie impreza, tam mathieu. chociaż dzisiaj, o dziwo, nie chciało mu się nigdzie wychodzić. kierując się jednak dewizą „jeśli ci się nie chce, to znaczy, że będzie fajnie”, postanowił się wybrać. po drodze kupił jakiś dobry i mocny trunek, bo w razie, gdyby nie znalazł żadnego towarzystwa, to przynajmniej popije sobie w kąciku przy muzyce i innych imprezowych dźwiękach.
wszedł do mieszkania. nigdy wcześniej tutaj nie był, dlatego też na początek rozejrzał się, żeby trochę się rozeznać. przeszedł dalej, pewnie do salonu, przy okazji lekko popychając kilka dziewcząt. przypadkiem, oczywiście. grzecznie przeprosił, ale żadna z nich nie zwróciła jego uwagi na tyle, żeby chciał ją przepraszać w nieco ciekawszy sposób. postawił butelkę na stole, na którym stały inne alkohole, żeby nie było, że jest samolubem i kupił tylko dla siebie. rozejrzał się raz jeszcze, zastanawiając się, czy spotka tu swoją siostrę, cecilie. w sumie miał się do niej ostatnio odezwać, ale jakoś tak mu schodziło, że ostatecznie na chęciach się skończyło. wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.