w sumie caleb też jest miękka faja. jest z londynu, na pewno dalej ma tak mnóstwo dobrych kolegów z którymi utrzymuje kontakt, a nie pomyślał o tym, żeby sam tam pojechać. ba, nawet gdyby mu bardzo zależało, to zapewne rzuciłby wszystko i z powrotem zamieszkał w londynie! zapewne nie do końca o tym pomyślał, a wpadło mu to do głowy dopiero teraz, gdy zaczął jej wypominać nie wysłanie głupiej kartki z widoczkiem, który bardzo dobrze zna. - o czym? mi nic nie pleśniało w domu - wzruszył ramionami i zaciągnął się papierosem. za to mózg mu spleśniał już dawno. słuchał cece, kiwając głową w pełnym zrozumieniu. zapewne słuchał trzy po trzy co tak naprawdę ma do powiedzenia, bo był obrażony :< no ale niestety tak to jest jak wolał się nawalić z chłopakami w garażu niż zainteresować się jak idzie swojej (byłej)dziewczynie na stażu. - z kimś tam mam. chociaż ciężko powiedzieć, że jest jak wcześniej. ze szczerością powiem ci tylko, że nie mam do czynienia z twoimi koleżankami - uniósł ręce w geście niewinności, robiąc głupią minę jak mops. może po prostu uważał jej przyjaciółki za piszczące wariatki, które rozczulały się na wszystkim co widziały, a tym bardziej jak był to mały piesek albo kotek. - wszyscy żyją - rzucił tylko na koniec, a po chwili mu się przypomniało! - to z nikim nie miałaś kontaktu? - spojrzał na nią podejrzliwie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. zapewne w tym momencie mogła zauważyć niezbyt piękne tatuaże na jego dłoni, które zrobił sobie sam pod jej nieobecność. pewnie nawalili się z antkiem i próbowali swoich sił na skórze caleba.